Przekaż darowiznę
1) Dane osobowe darczyńców będą przetwarzane przez Fundację VOTUM zgodnie z Polityką prywatności oraz Zasadami dokonywania darowizn.
2) Zasady przetwarzania danych osobowych darczyńców przez PayU S.A. są określone w Zasadach płatności PayU, do których link udostępniony jest etapie wyboru sposobu dokonania płatności.

Ostatnie kilkanaście lat życia Arka było pasmem porażek śmierć zabrała najbliższe jemu osoby, ojca i babcię, którą kochał ponad wszystko. Ale to nie wszystko los systematycznie zadawał okrutne ciosy na każdym kroku. Jego psychika nie potrafiła sobie z nimi poradzić. Lata bezsilności, poniżeń i samotności stale pogłębiały depresję, która w końcu go złamała. Targnął na własne życie.

Tata Arka odszedł, kiedy chłopak był w klasie maturalnej. Było to jego pierwsze zetknięcie ze śmiercią. Doświadczenie, które wprowadziło go w dorosłe życie i które już nigdy go nie opuściło. Arek bardzo rozpaczał, jednak po okresie żałoby udało mu się zdać maturę i dostać na Uniwersytet Jagielloński. W tym czasie zachorowała jego babcia, którą, po ukończeniu studiów, zabrał do rodzinnego domu. Postanowił się nią opiekować. Przez 1,5 roku troskliwie się nią zajmował – mył ją, przewijał, podawał leki, rehabilitował, zabierał do lekarzy. Była najważniejszą osobą w jego życiu, z nikim nie był związany tak bardzo. Śmierć ich rozdzieliła, a Arek nigdy się z tym nie pogodził.

Mężczyzna bardzo potrzebował wsparcia, którego nie otrzymał. Zostawiła go jego wieloletnia miłość, kobieta, u boku której wyobrażał sobie swoje przyszłe życie. Bezskutecznie się starał i zabiegał – przez bardzo długi czas nie znalazł pracy w swoim zawodzie. Został niemal zupełnie sam, ze stale pogłębiającą się traumą i problemami, które ciągnęły go na dno.

Kolejne odrzucenie jego kandydatury spotęgowało emocje, które w sobie dusił. Wszystko wróciło ze zwielokrotnioną siłą. Strata, rozczarowanie, ciągłe niepowodzenia i wspomnienia, które budziły w nim gniew… 18 marca 2016 roku. Tego dnia Arek skoczył z czwartego piętra.

Mama Arka o zdarzeniu dowiedziała się od sąsiadów. Kiedy dotarła na miejsce, była roztrzęsionym strzępkiem nerwów. Jak przez mgłę widziała karetkę, policję, dowiedziała się,  że reanimują jej syna. Zalała ją fala goryczy. Wiedziała, że jej syn od długiego czasu nie czuje się najlepiej, jednak przecież był stabilny… Wychodził, walczył, próbował… Najwyraźniej do czasu. Przewieziono go na OIOM. Spędził tam 3,5 miesiąca.

Lekarze nie dawali Arkowi żadnych szans. Polecali mamie przewiezienie go do hospicjum, nie chcieli wdrożyć żadnego leczenia. Ona jednak się nie poddała. Przysięgła walczyć o syna. Kiedy pod koniec czerwca pojawiły się drgania kończyn, ruchy palcami i kontakt wzrokowy, poczuła przypływ uskrzydlającej nadziei. Arek powoli wyrywał się ze szponów stanu wegetatywnego.

Arek przeszedł operację odbarczania mózgu oraz operację czaszki. Problem stanowiło ogromne wodogłowie – gule po prawej stronie, które po nakłuwaniu wracały coraz większe… A jednak nastąpił przełom. Wchłonęły się samoistnie. Był to pierwszy od długiego czasu cud, po którym Arek zaczął odzyskiwać namiastki świadomości.

Arek, który przypominał roślinkę, rusza ręką, ściska dłoń mamy, potrafi już utrzymać pozycję siedzącą na łóżku lub wózku, na pytania odpowiada za pomocą skinięcia głową. Codzienny czas pionizowania się wydłuża, co świadczy o sile, jaką zdobywa. Złamania zrosły się prawidłowo, nawet to najbardziej skomplikowane złamanie miednicy. Nadal nie wiadomo, co tkwi w jego umyśle, jednak jego zdolności poznawcze i próby nawiązywania kontaktu ze światem znacznie się poprawiają. Rozpoznaje bliskich, kojarzy głosy, rozumie, co się do niego mówi. Próbuje mówić, z krtani wyrywa mu się zniekształcone “mama”, jednak rurka tracheostomijna uniemożliwia mu mowę.

Mama sama znalazła dla syna ratunek – rehabilitację w ośrodku, który dostosowuje zajęcia do jego potrzeb. Efekty są zniewalające – jakiś czas temu Arkowi udało się napisać swoje imię, potrafi także wykonać dłonią manewry, takie jak malowanie kółeczek. Lekarze uznali, że jeszcze za szybko na spotkania z psychologiem, a leki przeciwdepresyjne obniżały jego sprawność ruchową.

Wszyscy jednoznacznie zgodzili się, że widoczne postępy są tym, czego Arek potrzebuje, aby odzyskać wiarę. Wiarę w dobro, w świat, w ludzi. Wiarę, którą stopniowo tracił i po której nie pozostał nawet ślad. Szansę na to stanowi kosztowny, 4-tygodniowy turnus rehabilitacyjny, w czasie którego mógłby pracować nad kontrolą własnego ciała i nauczyć się  wykonywać najprostsze czynności. Czynności, które będą podstawą do rozpoczęcia normalnego życia. Mama Arka z całych sił prosi o wsparcie.