Arek mój tato to spokojna, miła i pełna empatii osoba. Kochał przyrodę w szczególności zwierzęta. Mamy w domu dwa pieski Tosię i Ksenię, które były jego „oczkiem w głowie”. Tato uwielbiał jeździć na rowerze a wieczorem siadał i oglądał filmy polskie lub science-fiction.
4 lutego życie nasze wywróciło się do góry nogami. Nie było kontaktu z tatą co nas bardzo zaniepokoiło, bo to nie w jego stylu. Wieczorem zadzwonił szef taty z pracy ze strasznymi wiadomościami. Do tej pory mamy ciarki na ciele. Tato w pracy zasłabł i stracił przytomność, został natychmiast przewieziony do szpitala. Dzwoniliśmy do szpitala z nadzieją, że usłyszymy dobre wieści. Niestety było całkiem na odwrót. Stan Taty był bardzo ciężki. Lekarz poinformował nas, że tato miał wylew krwi do mózgu. Ta wiadomość była dla nas wszystkich szokiem. Ale żył i to było najważniejsze. Musiał tylko trochę zawalczyć…
Przez kilka tygodni nie było z nim kontaktu. Nie reagował a lekarze nie byli optymistyczni ale tato walczył. I tak się stało. W końcu z dnia na dzień tato zaczął robić „małe kroczki” ku sprawności. Obecnie jest świadomy, kontaktowy, próbuję mówić, porusza delikatnie prawą rękę i nogą. Dla nas to bardzo dużo i nadzieja, że będzie coraz lepiej. Jest dużo jeszcze do poprawy, Tato ma problem z jedzeniem czy oddychaniem, lewe kończyny się nie ruszają.
Jednym ratunkiem dla taty jest rehabilitacja w ośrodku, gdzie mają doświadczenie z takimi przypadkami jak nasz Arek. Niestety koszty znacznie przekraczają nasz budżet, robimy wszystko co w naszej mocy by mu pomóc. Prosimy również Ciebie o pomoc, każdy kto choć na chwilę zatrzyma się w tym miejscu by przeczytać naszą historię i wpłaci chociaż złotówkę to przyczyni się do powrotu do zdrowia mojego ukochanego taty.
Bardzo dziękuję za wsparcie.
Córka Ola