Była noga, nie ma nogi… Pracowałem jako operator koparek. Tamten dzień zaczął się tak jak wszystkie inne, skończył na szpitalnym łóżku z ogromnym bólem i niedowierzaniem w to, co się stało. Wypadek, chwila nieuwagi kosztowała mnie amputację, utratę zdrowia i sprawności. Nic już nie jest takie samo i wiem, że już nigdy nie będzie. Minęło pół roku, a ja staram się pozbierać do kupy i potrzebuję specjalistycznego implantu, żeby odzyskać choć część mojej zwyczajnej codzienności…
Od razu trafiłem na stół operacyjny. Lewa noga była zmiażdżona i rozerwana do wysokości kolana. Do momentu operacji cały czas byłem przytomny, działała adrenalina. Próbując się wydostać z urządzenia, ślimak wciągnął także jeden z palców u ręki. Później był już tylko szok i nauka wszystkich podstawowych czynności od nowa.
Stałem się bezradny niczym małe dziecko. Bez wsparcia kochającej żony na pewno bym sobie nie poradził. Poczułem na własnej skórze, jak bardzo docenia się zdrowie w momencie jego utraty. Dlaczego tylko tak późno? Przeszłości już nie zmienię, ale muszę zmierzyć się z przyszłością. Mam dopiero 33 lata i całe życie wciąż przede mną. Moje marzenia aktywnie domagają się ich spełnienia.
Na dzisiaj poruszam się przy pomocy kul, a w dłuższe trasy wybieram się na wózku. Założono mi również protezę tymczasową, ale zupełnie się w niej nie odnajduję. Po licznych badaniach i konsultacjach wiem, że najlepsza dla mnie będzie proteza montowana na nowoczesnym implancie, który operacyjnie umieszcza się na kikucie nogi. Nie ogranicza to w żaden sposób ruchów i pozwala funkcjonować niemal jak przed wypadkiem.
Pięknie się o tym wszystkim myśli do momentu, kiedy trzeba się zmierzyć z kosztami. Zakup implantu wraz z jego operacyjnym założeniem to wydatek przekraczający moje możliwości finansowe. Od pół roku jestem niepełnosprawny. Żeby nie siedzieć z założonymi rękoma, założyłem serwis maszyn budowlanych, ale brak nogi bardzo utrudnia wykonywanie obowiązków. Żyję nadzieją na nowoczesną protezę, dlatego proszę o pomoc. Operacja ma odbyć się już na początku 2020 r. i zostanie przeprowadzona przez specjalistę z Australii. Czas ucieka coraz szybciej, a pieniędzy wciąż za mało.
Oglądam świat z perspektywy wózka i widzę boleśnie, jak bardzo różni się od tego, który znałem do wypadku. Czy chodnik będzie prosty? Czy krawężnik pozwoli, żeby pod niego podjechać? Czy będzie dostatecznie dużo wolnego miejsca między zaparkowanymi samochodami? Mam szczęście, że żyję w XXI w., gdzie utrata nogi nie oznacza jeszcze końca świata, jeśli oczywiście ma się odpowiednią ilość pieniędzy. Ja nie mam, ale wierzę, że z Waszym wsparciem uda mi się je zdobyć, a wtedy dostanę drugą szansę, żeby jeszcze lepiej przejść przez życie — znowu na dwóch nogach!