Przekaż darowiznę
1) Dane osobowe darczyńców będą przetwarzane przez Fundację VOTUM zgodnie z Polityką prywatności oraz Zasadami dokonywania darowizn.
2) Zasady przetwarzania danych osobowych darczyńców przez PayU S.A. są określone w Zasadach płatności PayU, do których link udostępniony jest etapie wyboru sposobu dokonania płatności.

Mój mąż właściwie nie miał szans na przeżycie. Nie tak dawno był ślub, ale w podróż poślubną nie pojechaliśmy… Zamiast szczęścia, były łzy, zamknięte drzwi sali operacyjnej, a za nimi Dominik walczący o życie. Ten straszny wypadek był końcem, ale też początkiem. Od tamtego dnia robię wszystko, by było tak, jak kiedyś. Z Twoją pomocą to będzie możliwe!

Dzięki Waszej pomocy Dominik kontynuuje walkę o swoje zdrowie! Intensywna, wielomiesięczna rehabilitacja sprawiła, że jest w coraz lepszym stanie. Mój mąż miał nie żyć, ale stał się cud. Tylko dzięki ciężkiej pracy i kosztownej rehabilitacji Dominik ma szansę odzyskać to, co zabrał mu wypadek. Przed nami jednak długa i trudna droga, dlatego ponownie, z całego serca proszę o pomoc…

Poznaj naszą historię:

Półtora roku temu wzięliśmy ślub, ale zabrakło czasu i środków, by pojechać gdzieś wspólnie, odpocząć. Przełożyliśmy podróż na sierpień zeszłego roku. Miały być spacery po górach, cieszenie się sobą… Zamiast tego wypadek, który zabrał nam wszystko. Mój mąż, cudowny człowiek, prawie stracił życie. Długi czas funkcjonowałam tylko dzięki nadziei, że będzie lepiej, chociaż mało kto nam ją dawał…

Jaki jest Dominik? Troskliwy, kochający, zawsze stawiał pomoc innym na pierwszym miejscu, nawet gdyby miał poświęcić czas kosztem odpoczynku. Zawsze mówił, że na to będzie czas, a przecież właśnie teraz ktoś go potrzebuje!

3 lipca zeszłego roku wszystko się zmieniło. Nadal ciężko mi wracać myślami do dnia, który nigdy nie powinien się wydarzyć… Dominik pracował w delegacji, był elektromonterem na słupach wysokiego napięcia. Byłam w pracy, gdy w drzwiach stanęła synowa jego szefa. Od razu wiedziała, że stało się coś złego…

“Dominik miał wypadek. Spadł z dużej wysokości. Helikopter zabrał go do szpitala w Rzeszowie, musimy jechać”.

Poczułam ucisk w żołądku, serce mi zamarło. Nie wiem, kiedy pokonałyśmy te 90 km, które dzieliły mnie od męża. Nikt nie wiedział, jak to się stało, w jakim stanie jest Dominik. Ta niewiedza była najgorsza. Wpadłam na SOR jak poparzona, ale tam go nie było. Powiedzieli, że na ortopedii — pomyślałam, że jest dobrze, pewnie jakieś złamanie, zaraz wrócimy do domu, tylko gips założą. Ale na ortopedii go nie było! Biegałam po szpitalu, szukając mojego męża. Na korytarzu wpadłam na pielęgniarkę. Zapytała: “Czy to pani jest żoną pana Dominika?. Potwierdziłam drżącym głosem. Wtedy spadł cios…

Dowiedziałam się, że mąż zaraz jedzie na operację, a jego przypadek jest krytyczny. Uraz wielonarządowy, złamany kręgosłup, przerwany rdzeń kręgowy, zmiażdżone płuca. Pielęgniarka powiedziała, że mogę go zobaczyć. Szłam za nią jak w transie, nadal nie wierząc w to, gdzie jestem i co przed chwilą usłyszałam…

Gdy go zobaczyłam, nogi się pode mną ugięły. Leżał taki bez życia, zaintubowany, spokojny — zupełnie jakby spał, a przecież właśnie toczyła się walka o jego życie! Mój świat się zawalił… Zabrali go na operację. Po sześciu godzinach poinformowali mnie, że muszą utrzymać Dominika w śpiączce, bo jego zmiażdżone płuca nie poradzą sobie z oddychaniem. Dwa dni później tomografia wykazała w głowie mnóstwo krwiaków i ognisk zapalnych. Było tragicznie, a ja mogłam tylko modlić się do Boga, żeby nie zabierał mi męża…

Moje życie zamieniło się w codzienne wizyty na OIOM-ie i strach przed każdym wejściem na salę. Bałam się spojrzeć na jego łóżko. A co, jeśli będzie puste…? Godzinami wpatrywałam się w maszyny, które za niego oddychały; w rurki którymi płynęło mnóstwo leków. Dominik cały czas spał…

25 lipca odebrałam telefon ze szpitala. Uszkodzenie płuc zbyt duże, muszą go przenieść do innej kliniki. Okazało się, że wystąpiło zapalenie płuc i bakteria, która zagraża życiu. Znowu walka, która mogła skończyć się tragicznie… Ile ciosów byłam w stanie jeszcze znieść? Los pokazał mi, że wiele. Lekarze podjęli decyzję o wybudzeniu, odstawili leki. Ale on się nie budził! Otwierał oczy, patrzył dookoła, ale bez kontaktu, jakby był w innym świecie. Marzyłam, że Dominik obudzi się i powie mi, że już wszystko będzie dobrze… Ale tak nie było.

Nie wiadomo, w jakim stopniu został uszkodzony mózg mojego męża. Tak wiele razy płakałam z bezradności i mówiłam sobie, że nie dam rady… Ale każdego kolejnego dnia wstawałam i od nowa podejmowałam walkę. Przecież niecały rok temu ślubowaliśmy: w zdrowiu i w chorobie, aż do śmierci! Dlatego gdy pojawiła się nadzieja, maleńkie światełko w ciemnym tunelu, robię wszystko, by do niego dotrzeć!

Cały czas czekam na naszą podróż poślubną i wierzę, że kiedyś w nią pojedziemy. Będziemy chodzić po górach, a ten straszny wypadek pozostanie jedynie wspomnieniem… Żeby tak się stało, nie możemy przerwać rehabilitacji. Dominik jest bardzo zmotywowany, dzielnie walczy o najmniejszy nawet postęp. Najważniejsze, że odzyskał świadomość, o resztę będziemy się starać dalej. To jednak oznacza ogromne pieniądze, których niestety nie mamy… Prosimy o pomoc, bo każda złotówka, każda dodatkowa godzina rehabilitacji jest niezwykle ważna.

Basia, żona Dominika