Mój mąż to od zawsze pełen pozytywnej energii, humoru człowiek. Praktycznie nie chorował, dlatego gdy przeziębienie i bardzo wysoka gorączka nie chciały dać za wygraną, a do tego doszły nagłe duszności bardzo się zaniepokoiliśmy.
W nocy z 31 maja na 1 czerwca przyjechała karetka. Marcin trafił na OIOM do 4 Wojskowego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu z bardzo niską saturacją, a jego stan został określony jako krytyczny. Doszło do wstrząsu septycznego, ciężkiej niewydolności płuc i innych narządów… Tempo zmian było piorunujące. Okazało się, że za chorobę była odpowiedzialna bakteria paciorkowca.
Marcin został wprowadzony w stan śpiączki farmakologicznej, a z powodu wciąż pogarszających się problemów z płucami włączono leczenie za pomocą pozaustrojowej oksygenacji krwi, tzw. ECMO.
Po trzech tygodniach Marcin został skierowany do Śląskiego Centrum Chorób Serca w Zabrzu, gdzie ponowiono terapię za pomocą ECMO i rozważano nawet kwalifikację do przeszczepu płuc.
Dzięki heroicznej pracy i walki lekarzy i pracowników obu szpitali, parametry życiowe Marcina zaczynały się poprawiać i wszystko zaczęło zmierzać w dobrym kierunku, na tyle, że po 6 tygodniach został wybudzony ze śpiączki.
Marcin to silny i dzielny facet i cały czas wierzyliśmy w to, że wygra z chorobą.
To jednak nie koniec zmagań ze skutkami choroby. Leczenie przyniosło za sobą konsekwencje neurologiczne. Marcin nie jest w stanie jeszcze sam się poruszać, musi więc być pionizowany i intensywnie rehabilitowany. Zmaga się z polineuropatią stanu krytycznego.
Mimo tego, co przeszedł, jest bardzo pozytywnie nastawiony, żartuje i wierzy w to, że wróci do pełnej sprawności. Żeby tak się stało przed nim kilka miesięcy intensywnej i kosztownej rehabilitacji.
Będziemy bardzo wdzięczni za pomoc i wsparcie w zebraniu funduszy na terapię Marcina.
Żona Maja z rodziną