Przekaż darowiznę
1) Dane osobowe darczyńców będą przetwarzane przez Fundację VOTUM zgodnie z Polityką prywatności oraz Zasadami dokonywania darowizn.
2) Zasady przetwarzania danych osobowych darczyńców przez PayU S.A. są określone w Zasadach płatności PayU, do których link udostępniony jest etapie wyboru sposobu dokonania płatności.

Od 35 lat jestem żoną Roberta Parapury. Od ponad 20 lat pracuje on w tej samej firmie. Praca była jego pasją, a auta którymi jeździł drugim domem. Syn, mąż, tata, a od niedawna także dziadek, miał jeszcze dużo planów na przyszłość. Życie niestety je zweryfikowało.

Dziś, gdy o nim piszę jest 21 czerwca, a on kończy właśnie 59 lat. Tym razem jednak nie ma szans cieszyć się swoim świętem – nie słyszy nas i nie widzi, a prezent na jaki liczy, jest zupełnie inny niż dotychczas. Robert jest kierowcą tira. 5 maja po godzinie 22 wyjechał do pracy. Był zdrowy, nie uskarżał się na nic. 6 maja jadąc na załadunek, na obwodnicy Gdańska miał kolizję z autem osobowym.

Wysiadł z samochodu z telefonem w ręku chcąc udokumentować to zdarzenie. Jak relacjonują świadkowie- niespodziewanie stracił przytomność i osunął się na ziemię! Przechodnie niezwłocznie podjęli reanimację. Wezwano pogotowie. Akcja ratunkowa trwała w sumie 30 bardzo długich minut. Robert został przewieziony do szpitala w Gdańsku gdzie trwała walka o jego życie. Na Kardiologiczny Oddział Ratunkowy trafił już na własnym oddechu, tam został zaintubowany i wprowadzony w śpiączkę farmakologiczną.

W tym momencie wiadomość o wypadku dociera do mnie, naszej rodziny oraz do pracodawcy. Jesteśmy około 400 km dalej, a czas staje w miejscu. Od tej chwili nasze życie się zmienia, a emocji jakie nam towarzyszą nie da się opisać słowami.

7 maja razem z córką udałam się do Gdańska. Pełne nadziei zmierzamy do szpitala. Diagnoza nie jest jednoznaczna. Lekarze przeprowadzają szereg badań. Wieści są różne, a nam towarzyszą skrajne emocje. Stan Roberta pozostaje bardzo ciężki. Po kilku dniach dostałyśmy wiadomość, że pacjent jest gotowy by podjąć próbę wybudzania.
Po raz kolejny, pełne wiary w szczęśliwe zakończenie ruszyłyśmy do Gdańska, aby być przy nim w tych trudnych chwilach. Niestety na miejscu dowiedziałyśmy się, że wybudzenie nie powiodło się.

Podejmowane są kolejne próby ale wszystko wskazuje na to, że zmiany w mózgu są bardziej rozległe niż wstępnie zakładano. Nie takich wiadomości się spodziewałyśmy – mąż najprawdopodobniej się nie wybudzi. Świat wywraca się do góry nogami.

Robert był w szpitalu 6 tygodni. Przeszedł wiele infekcji, dostawał antybiotyk za antybiotykiem. Jest po zabiegu tracheotomii, zastosowano również PEG (żywienie dojelitowe). Po tym czasie został wypisany i przewieziony do ośrodka wybudzeniowego Sawimed w Sawicach.
Robert nadal jest w śpiączce, ale nie poddaje się. My również. Głęboko wierzymy, że pewnego dnia wróci do nas.

Mamy jednak świadomość, że taki powrót będzie długim i trudnym procesem, a śpiączka oraz zmiany jakie zaszły w jego mózgu pozostawią po sobie trwały ślad.

Już teraz wiemy, że Robert będzie potrzebował żmudnej, kosztownej rehabilitacji, specjalistycznego sprzętu i leków. Chcielibyśmy się na to wszystko przygotować, by wspierać go w powrocie do zdrowia.

Dlatego bardzo proszę ludzi dobrej woli o pomoc. Wierzę, że wspólnymi siłami jesteśmy w stanie zdziałać cuda. Wiele razy razem z przyjaciółmi organizowaliśmy akcje dla potrzebujących, wpłacaliśmy środki na zbiórki.

Nie sądziłam, że pewnego dnia znajdę się po drugiej stronie…
Z serca dziękuję za każdą złotówkę, za okazane wsparcie i zrozumienie.

mama, żona, dzieci i wnuki