Radek to mój mąż, tata naszej niespełna trzyletniej córeczki Basi, wspaniały i dobry człowiek. Człowiek, którego życie w jednej chwili zawisło na włosku. To był wrzesień tego roku. Dzień wcześniej wróciliśmy z wakacji, wypoczęci i szczęśliwy ze wspólnie spędzonego czasu. Następnego dnia Radek pracował z domu, zdalnie. W pewnym momencie – zupełnie niespodziewanie – przewrócił się. Wraz z tamtą chwilą nasze życie zmieniło się w koszmar, który trwa do dzisiaj…
Karetka natychmiast zabrała męża do szpitala. Na miejscu okazało się, że u Radka doszło do pęknięcia tętniaka, o którym nikt wcześniej nie wiedział. Żyliśmy zupełnie nieświadomi tego, że w głowie Radka tyka bomba, która w każdej chwili może wybuchnąć. Radek ma dopiero 33 lata, nigdy nie skarżył się na silne bóle głowy. Kto mógł wiedzieć, że czeka nas taka tragedia…
Następnego dnia Radek przeszedł operację zaklipsowania tętniaka mózgu. Po dwóch tygodniach pobytu w szpitalu był przygotowywany do tego, by wyjść ze szpitala do domu. Tak bardzo cieszyłam się, że do nas wraca, do mnie i naszej Basi, która tak często pytała o tatę. Chciałam wierzyć, że to, co najgorsze jest już za nami, ale niestety los miał dla nas jeszcze coś w zanadrzu…
Przed wypisem ze szpitala, podjęto próbę postawienia Radka na nogi. Niestety po dwudziestu minutach od próby pionizacji mąż znów źle się poczuł i upadł. Znów wrócił strach… Kolejne badania wykazały odnowienie się tętniaka. Kolejnego dnia przeszedł drugą operację, a ja znów tak bardzo się bałam – bałam się, że wakacje, które dane nam było spędzić, to nasze ostatnie, piękne, wspólne chwile…
Od operacji Radek jest w śpiączce, a ja codziennie chcę wierzyć w to, że nasze dawne życie wróci. By szansa na to nie przepadła, mąż musi trafić do profesjonalnego ośrodka, w którym zajmą się nim wykwalifikowani specjaliści. Koszt takiego pobytu jest dla mnie ogromny, a bez niego tak naprawdę nie ma szans na to, by odzyskał, choć częściową sprawność.
Radek swoim życiem pokazywał, jak można dostrzegać w tłumie ludzi samotnych, potrzebujących, poranionych. Był zawsze pierwszy do pomocy innym. Cieszył się każdą chwilą szczęścia z naszą córeczką. Czerpał garściami życie, dzieląc je na dom, pracę, marzenia i pomoc innym. Dzisiaj to on potrzebuje opieki. Stanął twarzą w twarz z poważną chorobą, która pozbawiła radości nas wszystkich…
Radek stoczył już bój z własnym bólem, niemocą i udowodnił, że jego siła i wola walki o życie może zdziałać cuda. Teraz musi powierzyć swój dalszy los innym – rehabilitantom, pielęgniarkom, lekarzom, psychologom, którzy nauczą go krok po kroku wracać do codzienności.
Proszę, pomóż mi ratować mojego męża i tatę naszej córeczki!