Cierpienia już wystarczy… Zawsze pełen energii i zapału, niezwykle aktywny, pomocny, uczciwy, troskliwy i opiekuńczy… Teraz Szymon sam jest w trudnej sytuacji i potrzebuje Państwa pomocy, wsparcia i rehabilitacji, by po tragicznym wypadku wrócić do normalnego życia, swoich pasji i marzeń…
28 czerwca 2020 roku w okolicach Zielonej Góry Szymon uległ ciężkiemu wypadkowi. Syn uwielbiał prowadzić samochód i robił to świetnie. Tego feralnego dnia usiadł w samochodzie jako pasażer, na tylnym siedzeniu… Podczas jazdy auto wypadło z drogi. Szymon był uwięziony z tyłu auta… Dopiero strażakom udało się go uwolnić.
Szymon doznał poważnych uszkodzeń w obrębie twarzoczaszki… Trafił do szpitala, prosto na OIOM… Walczył o życie. Mój świat zawalił się, gdy dowiedziałam się, co się stało. Serce mi pękło, gdy zobaczyłam go nieprzytomnego, kiedy nikt nie potrafił mi powiedzieć, co z nim będzie… Szymon doznał rozległego obrzęku mózgu, kazano mi przygotować się najdroższe. Lekarze nie dawali zbyt dużych szans, nie docenili jednak tego, jakim wojownikiem jest mój syn.
Domem stał się szpital, bo to w nim leżał mój syn… Od momentu wypadku co dwa dni jeździłam pociągiem blisko 400 kilometrów, aby przez 15 minut widzieć Szymona w szpitalu, dotknąć go i mówić mu, jak bardzo go kocham i jak bardzo tęsknię. Potem wracam do domu, jeden dzień odpoczynku i… znowu w drogę.
Szymon to mój ukochany syn, wspaniały kolega i przyjaciel. Z utęsknieniem czeka na niego czwórka rodzeństwa – 3 siostry i brat. Dla Szymona najważniejsza była rodzina, to jej poświęcał najwięcej czasu i był jej bardzo oddany. Zawsze znajdował też czas dla kolegów i przyjaciół, spędzając z nimi czas na siłowni, nad wodą, bądź na meczach Elany Toruń- był zagorzałym kibicem tego klubu. Bardzo chciał mieć swój własny samochód – ciężko pracował, aby na niego zarobić.
To on zawsze był moją opoką i wsparciem. Chociaż pracował w innym mieście, to wracał do domu, aby mi pomóc – robił zakupy, gotował, załatwiał sprawy u lekarzy, pomagał mi finansowo. Jestem schorowana, mam kłopoty z poruszaniem się… Utrzymuję się tylko z zasiłku z MOPS-u, który nie wystarcza na utrzymanie i leki. Tylko dzięki pomocy Szymona mogłam do tej pory normalnie żyć.
Teraz przyszło mi walczyć ze śmiercią o życie mojego dziecka. Nie poddam się i zrobię wszystko, aby wyrwać syna ze szponów kostuchy. Lekarze mówią, że gdy tylko stan Szymka na to pozwoli, musi być natychmiastowo rehabilitowany. Na to jednak nie mamy pieniędzy…
Wierzę, że Szymon się obudzi, a dzięki późniejszej rehabilitacji wróci do normalnego życia sprzed wypadku. Tylko ta myśl trzyma mnie w tej chwili przy życiu. Jego koledzy z siłowni oraz kibice Elany Toruń również odczuwają brak Szymona i mocno trzymają kciuki za jego powrót do zdrowia. Szymek, wracaj do nas, kibicu!
W imieniu swoim, jak i całej rodziny i przyjaciół, zwracam się do ludzi dobrej woli i ogromnego serca, błagając, o pomoc i wsparcie.