„Wszystko zaczęło się w 1984 roku, kiedy moja mama, jako 9 letnia dziewczynka, wpadła pod samochód. W wyniku wypadku trafiła do szpitala z poważnym uszkodzeniem twarzoczaszki. Po ciężkich operacjach i wstawieniu płyt w ubytki czaszki, mama wróciła do całkowitego zdrowia.
Pod koniec 2019 roku mama zaczęła się skarżyć na brak siły oraz zawroty głowy, z którymi została skierowana do specjalisty. Mama zaczęła puchnąć na twarzy. Pojawiła się również dziurka w głowie, z której sączył się płyn. U specjalisty dowiedziała się jednak, że to nic takiego, że nic jej nie dolega. Żaden lekarz nie widział w tym problemu, była odsyłana od specjalisty do specjalisty. Na wizytach zadawano jej pytania, takie jak: „Nie pobił Pani ktoś?”. Chcielibyśmy, żeby był to tylko żart, jednak tak wyglądała rzeczywistość mamy, nikt nie brał jej na poważnie. Przy okazji w czerwcu mama zrobiła prywatnie badania, które przyniosły kolejną złą wiadomość… w wyciekającym płynie znaleziono bakterie gronkowca złocistego (żaden lekarz nie chciał przepisać mamie potrzebnych lekarstw na podleczenie go). Dalej nie znaliśmy przyczyny powstawania dziurki w głowie.
Od 2019 roku mama była u wielu specjalistów. Wydała bardzo dużo na wizyty prywatne, na których niczego się nie dowiedziała, bo każdy lekarz odprawiał ją z kwitkiem do innego specjalisty. Nikt nie chciał jej leczyć. Stan się pogarszał z każdym dniem.
Mama na co dzień prowadzi swoją firmę, kancelarię podatkową, która była jej marzeniem od lat.
JEST MAMĄ, BABCIĄ, CÓRKĄ ORAZ PRZYJACIÓŁKĄ.
Bardzo lubi podróże. Jest pełna życia i dobroci. Uwielbia pomagać swoim bliskim i ludziom w potrzebie. Kocha swoje koty. Ma wiele marzeń i celów, ale teraz przede wszystkim CHCE NORMALNIE ŻYĆ.”