Dzień dobry. Jestem żoną Kamila Grzeszczaka, mamy razem trójkę wspaniałych dzieci. Do tej pory żyliśmy spokojnie i mieliśmy swoje plany na przyszłość. Niestety, pogoń za pieniądzem w celu utrzymania naszej rodziny doprowadziła do tego, że jednego dnia nasze marzenia legły w gruzach. Kamil uległ wypadkowi w dniu 7.03.2020. Dotąd pracował w firmie zajmującej się międzynarodowym przewozem osób. Niestety, owego dnia jego bus przez rozległe nierówności i zapadnie na tamtejszej drodze wjechał w tył naczepy tira, który z nieustalonych dotąd przyczyn stał zaparkowany na drodze krajowej nr 18, która od lat jest w fatalnym stanie. Przy pojeździe nie było widać żadnych oznaczeń, które wskazywałyby na postój, mąż zreflektował się, że pojazd się nie porusza, niestety, było już za późno.
Poprzez zderzenie z naczepą mąż doznał poważnych obrażeń, szczególnie w dolnej partii ciała. Po licznych operacjach przeprowadzonych przez lekarzy ze szpitala w Zielonej Górze Kamil został przywrócony do stanu stabilnego. Ustalono też, że w wyniku wypadku Kamil doznał rozległego złamania prawej i lewej nogi, miednicy oraz naderwania nerwu kulszowego lewej nogi. Nerw ten odpowiada za władze oraz czucie w tylnich mięśniach uda, podudzia i stopy. Niestety, po szeregu kolejnych zabiegów lekarze stwierdzili, że nie uda uratować się owego nerwu i mąż nie odzyska czucia w nodze lub w najlepszym wypadku odzyska go tylko w 20 %.