Dziękujemy za wsparcie

Marta wraz z narzeczonym miała wypadek komunikacyjny. Auto, które niespodziewanie wyjechało z drogi podporządkowanej, zmusiło kierowcę do gwałtownego odbicia kierownicy. Auto obróciło się kilkukrotnie, para wylądowała w rowie. Ciężarna Marta miała poważniejsze obrażenia. Połamane kończyny, poobijane ciało. Rehabilitacja, która pozwoli jej powrócić do zdrowia, będzie trwała wiele miesięcy. Już spotyka się z rehabilitantem w domu, ale marzy o turnusie w specjalistycznej klinice.
niebawem na świat miało przyjść nasze pierwsze dziecko. Byłam bowiem w 29 tygodniu ciąży. Remontowaliśmy mieszkanie w którym planowaliśmy zamieszkać wspólnie i nic, naprawdę nic nie zapowiadało, że to szczęście za chwilę zostanie tak brutalnie przerwane. Jechaliśmy wspólnie z narzeczonym do jego rodzinnego domu, gdy niespodziewanie z drogi podporządkowanej wyjechało auto. Kierowca musiał gwałtownie odbić kierownicą i w skutek tego, auto w którym podróżowałam znalazło się w rowie. Nie mogłam sama wyjść z samochodu, zostałam zakleszczona i dopiero Straż Pożarna, która pojawiła się na miejscu wyciągnęła mnie z pojazdu. Nie czułam bólu, ale czułam ogromny strach. O moje dziecko, o to czy będę sprawna i zdrowa. Chciałam tylko znaleźć się w bezpiecznym miejscu. Po przewiezieniu mnie do szpitala okazało się, że na szczęście mojemu dziecku nic się nie stało. Ja natomiast przeszłam operacje na kręgi szyjne. W szpitalu spędziłam 1,5 miesiąca, gdzie lekarze walcząc o moje zdrowie i życie wykonywali mi szereg niezbędnych badań. Rezonans i kolejne prześwietlenia były niezbędne, by ratować moje zdrowie. Niestety, niedługo potem okazało się, że serduszko mojego maleństwa przestało bić. Nie istnieją słowa, które opiszą mój ból i żal. Nie ma sposobu i zdań, które oddadzą to, co się stało…
Mimo tragedii, która nas spotkała, jestem silna. Jestem silna bo potrafię nadal marzyć i nadal chcę budować swoją przyszłość. Chcę się rehabilitować, by wrócić do sprawności sprzed wypadku. Teraz niestety jestem zależna od innych – opiekuje się mną mama i brat. Wiele zawdzięczam też narzeczonemu. Przychodzi też pielęgniarka, która zmienia moje opatrunki. To co się wydarzyło, zostanie we mnie już na zawsze, chciałabym jednak nadal marzyć, chodzić i budować swoją przyszłość. Pierwszym krokiem do tego jest rehabilitacja. Niestety bardzo kosztowna. Dlatego zwracam się o pomoc…
Gdy Pani Marta trafiła do ośrodka rehabilitacyjnego była osobą leżącą, która wymagała nie tylko pomocy przy zmianie pozycji , ale również asekuracji podczas prób utrzymania pozycji siedzącej. Podczas prób pionizacji wytrzymywała maksymalnie 20 minut, po czym zgłaszała zawroty głowy i chęć powrotu do pozycji leżącej, pojawiały się również wahania ciśnienia. Po miesiącu ciężkiej i wymagającej rehabilitacji udało się uzyskać lepszą stabilizację tułowia, dzięki czemu Marta nie tylko dłużej wytrzymuje podczas pionizacji, czynnie bierze w niej udział oraz nie odczuwa zawrotów głowy, ale również jest w stanie wychylić się z pozycji siedzącej i sięgnąć w kierunku wskazanego przedmiotu. Parametry życiowe również się ustabilizowały podczas zmian pozycji. Z dnia na dzień jest coraz lepiej, jednak wymaga to intensywnej i długotrwałej rehabilitacji – nie tylko, żeby utrzymać wypracowane już efekty, ale również do osiągnięcia coraz trudniejszych celów. Pani Marta jest wytrwała w swojej pracy – pomimo dodatkowych chorób, bólu, a także silnego lęku i obaw przed nowymi zadaniami, codziennie przekracza swoje granice i dzielnie współpracuje z fizjoterapeutami.”