Ciepły, sierpniowy wieczór. Gorlice. Paweł z Gabrysią idą chodnikiem. Poszli zrobić zakupy i pospacerować, korzystając z pięknej pogody. Ona przechodzi na drugą stronę ulicy. On nie. Wpada pod samochód. Paweł wylatuje z impetem w powietrze. Głuchy huk. Uderza głową w asfalt. Traci przytomność. Robi się zbiegowisko, ktoś dzwoni po pogotowie…
Wracałam wtedy do domu. Wzdrygnęłam się na dźwięk wozów strażackich, które z dużą szybkością jechały w górę ulicy. Za nimi karetka, policja. Ale nigdy, w najokropniejszych snach, nie przypuszczałabym, że może chodzić o moje dziecko – mówi cicho mama Pawła, pani Krystyna. – Do domu wpadła dziewczyna Pawła. Myślałam, że może czegoś zapomnieli, wychodzili niedawno. Paweł był taki szczęśliwy, radości w jego oczach nie zapomnę nigdy… A tu Gabrysia krzyczy, że Paweł miał wypadek, że trzeba szybko iść…
Pani Krystyna nie pamięta wiele z tamtego dnia. Panika, chaos, tysiące myśli. Ścięło ją z nóg, nie mogła się poruszyć, oddychać, wstać. Nogi jak z waty. Na miejsce natychmiast pojechała siostra Pawła. – Leżał na jezdni, nie miał buta na jednej nodze, z jego ust leciała krew – wspomina ze łzami w oczach. Początkowo chłopakowi nie dawano szans na przeżycie. – Powiedzieli mi że pękła mu czaszka – wspomina – Ponoć to nawet dobrze, bo krew która zebrała się w głowie miała ujście. Inaczej doszłoby do obrzęku – mówi. Nastąpiło jednak uszkodzenie mózgu. Te słowa brzmiały jak wyrok.
Z gorlickiego szpitala chłopak trafił do Tarnowa. Operowali go neurochirurdzy. Kazali przygotować się na najgorsze. Nie przeżyje drugiej doby – mówili. Paweł jednak nie poddał się. Jakby słuchał modlitw zrozpaczonej matki, dziewczyny, rodzeństwa. Przeżył. Mimo, że sytuacja była trudna, po trzecim dniu udało się odłączyć Pawła od respiratora. Pani Krystyna rozpłakała się, gdy usłyszała oddech syna. Czuła się jak wtedy tak, jakby cofnęła się do momentu przyjścia Pawła na świat. Jakby po 24 latach urodził się ponownie. Zrozumiała wtedy, że wola przetrwania Pawła jest silniejsza od zła. Od wypadku. Od zrządzenia złego losu. Czuwała przy nim non stop. Dniami i nocami. Godzinami wpatrywała się w twarz syna, trzymając go za rękę.
Paweł jest w śpiączce, choć ma otwarte oczy. Oddycha, widzi, słyszy, rozumie słowa, reaguje na polecenie dotyczące uśmiechu czy uściśnięcia dłoni… Potrzebna jest jednak intensywna rehabilitacja dla osób w śpiączce. Od momentu wyjścia ze szpitala rodzina robi wszystko, żeby zapewnić ją Pawłowi! Organizuje zbiórki pieniędzy, szuka pomocy… Lekarze są zgodni co do jednego: Paweł powinien być niezwłocznie rehabilitowany, żeby pobudzić do pracy układ nerwowy.
Szansą dla niego jest specjalistyczna neurorehabilitacja dla osób w śpiączce w Krakowie w Centrum Rehabilitacji Funkcjonalnej. Celem jest wzmocnienie mięśni, nauczenie Pawła samodzielnie siadać i praca nad tym, by zaczął mówić… Rehabilitacja jest jednak bardzo kosztowna. Miesięczny pobyt kosztuje ponad 20 tysięcy złotych! Kwota ta przekracza znacznie możliwości finansowe rodziny, mimo, że starają się zrobić wszystko, żeby mu pomóc… Pani Krystyna ma jeszcze pięcioro innych dzieci, nie jest im łatwo. Pobyt w ośrodku daje jednak najlepsze rezultaty – Paweł już w nim był. Kontynuacja rehabilitacji to jedyny sposób, by mu pomóc – bez niej nie ma żadnych szans!
Paweł wymaga opieki 24 godziny na dobę. Rodzina robi wszystko, by mu pomóc… Najważniejsze jest dla nich życie i zdrowie Pawła, w walce o które liczą się nie tylko pieniądze – a znaczenie ma każda złotówka, każdy najmniejszy nawet gest dobrej woli – ale także czas. Oraz Twoja pomoc.